Clubbing Warszawski

Dzisiaj krótko – podsumowanie weekendu.

Weekend to ten błysk na końcu tygodnia, który pojawia się między piątkiem a poniedziałkiem, znany z tego, że oszukują na czasie. Jest pewna teoria na ten temat, która mówi, że godziny w weekendzie zostały skrócone do trzech kwadransów, ale ponieważ zamieszana jest w to światowa tajna organizacja 3M (Maklerzy, Masoni, Murarze), chiński rząd, a także FBI, CIA i KFC, nikt się nie zorientował, bo nasze zegarki dziwnym trafem działają normalnie. Zresztą najlepszy dowód to fakt, że w weekend jeszcze nikt tak naprawdę nie odpoczął, nie ogarnął się i nie posprzątał na serio w domu. Porównajcie sobie taką powiedzmy godzinę 10:00 w poniedziałek z 12:00 w niedzielę. I od razu widać, która jest dłuższa.

Ale nie o tym mamy pisać. No więc weekend, jak wiadomo, jest idealnym czasem na nawiązywanie nowych znajomości, picia napojów wyskokowych i leczenia się ze skutków picia tychże napojów.

Skupmy się na punkcie pierwszym, a więc nowe znajomości. Sprowadzają się one do tego, że docierasz na imprezę, spędzasz ją w towarzystwie dopiero co poznanego, mega przystojnego, elokwentnego faceta, który po trzech godzinach baunsu przeplatanego nawijaniem makaronu na uszy, zamiast wyciągnąć na cię na kolację ze śniadaniem mówi: „wiesz, a jutro to muszę jeszcze popracować nad zmieniającym-losy-świata-Bill-Gates-będzie-zazdrościł projektem”. I znika, a ty zastanawiasz się, czy znowu padły baterie w gay-radarze, czy może bóg po prostu cię nienawidzi i zawsze będziesz sama.

Druga metoda – zakładasz, że może jednak masz coś nie tak z twarzą, więc wyciągasz swoje ładniejsze koleżanki na Plac Hipstera, no bo przecież gdzie jak gdzie, tam ktoś powinien się znaleźć. Zasadniczo jesteś przeciwna jednorazówkom wyciągniętym z klubów, ale przecież może się okazać, że zabłąka się tam jakiś sympatyczny kolega. Siedzicie trzy godziny przy stoliku i jedyni koledzy, którzy podchodzą zagadać to 1. Kolega z roku, 2. Znajomy z pracy, 3. Japończyk szukający toalety. Więc spędzacie ten czas wspominając, jak fajnie było w Monachium/Londynie/Madrycie, kiedy wystarczyło zamówić kawę i zanim ją przynieśli, już ktoś się do was dosiadał.

 

Morał: Panowie, ogarnijcie się. Tak to nikt nawet nie pobzyka.

 

Featured foto by Butz.2013 a Creative Common license

4 thoughts on “Clubbing Warszawski

  1. Czyżbyśmy się spotkali na imprezie?

    Megaprzystojny (taka jest prawidłowa pisownia przedrostka mega- :P), elokwentny, a nocami – zamiast lasek – próbuje wydymać Gatesa. Wszystko się zgadza, może poza byciem przystojnym i elokwentnym.

    Japończyk mógł podejść do każdego hipsterów okupujących schody, chodniki i stoliki, a jednak podszedł do Was!

    To był naprawdę piękny bal,
    i ja w sukience jak we mgle.
    Tyle dziewcząt innych znał,
    a wybrał właśnie mnie
    i potem tylko na mnie patrzył

    Mam nadzieję, że Wam się prawa z lewą nie pomyliła i biedak nie błąka się nadal po stolycy ze ściśniętym pęcherzem 😉

  2. Trafiłem przypadkiem z make life harder, spoko się czyta ;). Tak, czytam bloga singielek w okolicach trzydziestki…. coś poszło nie tak….

    Pozdro!

    1. Zgadzamy się w pełnej rozciągłości. Wiele rzeczy poszło nie tak. I właśnie staramy się o tym pisać, żeby ustrzec przed błędami przyszłe pokolenia. Trochę taka działalność jak ambasadora pokoju prz ONZ.

      1. Śmiesznie się czyta cały blog 🙂 piękno nowomowa warszaFska 😉 Dużo ludzi ma zapewne takie przemyślenia jak Ty ale nie każdy ma tak lekkie pióro do pisania 🙂 czekam na więcej. pozdrawiam

Leave a comment